Aga­ta Szu­ba. Z kat­a­logu czyn­noś­ci uroczystych

Gale­ria FF – Forum Fotografii
ul. Gen. Romual­da Traugut­ta 18, 90-001 Łódź

Wernisaż 12 maja 2017 roku, godz. 18.00
Wys­tawa: 12 – 27 maja 2017 roku
Wys­tawa czyn­na od wtorku do sobo­ty w godz. 14.00–18.00

 

Aga­ta Szu­ba – urodz­iła się  w Olsz­tynie w 1985 r. Jest absol­wen­tką Uni­w­er­syte­tu Warmińsko-Mazurskiego i Akademii Sztuk Pięknych im. Euge­niusza Gep­per­ta we Wrocław­iu. Od 2014 roku jest pra­cown­ikiem naukowo-artysty­cznym w Kat­e­drze Sztu­ki Mediów wrocławskiej ASP. W 2017 roku uzyskała tytuł dok­to­ra w PWS­FTiT w Łodzi. Kura­tor Galerii Pho­to­Zona Ośrod­ka Kul­tu­ry i Sztu­ki we Wrocław­iu. Real­iza­c­je w zakre­sie: fotografia, fotoo­biek­ty, insta­lac­je, real­iza­c­je mul­ti­me­di­alne oraz pro­jek­towanie graficzne. Jest autorką kilkudziesię­ciu wys­taw indy­wid­u­al­nych oraz uczest­niczką pokazów zbiorowych w kra­ju i za granicą.

 

Moty­wa­mi moich prac stały się zwykłe czyn­noś­ci, którym postanow­iłam nadać charak­ter szczegól­ny, a więc pod­noszą­cy je w hier­ar­chii życiowych przed­sięwz­ięć. Z jed­nej strony mamy do czynienia z pow­tarzal­noś­cią gestów – są to oczy­wiste mech­a­nizmy poprawy jakoś­ci życia: sprzą­tanie, gotowanie, „szykowanie się” do wyjś­cia to czyn­noś­ci, które z zasady moż­na uznać za wykony­wane „z zamknię­ty­mi ocza­mi”. Jed­nak pod­niesie­nie tych proza­icznych rytu­ałów do ran­gi „świę­ta”, a więc znaczącego wydarzenia w naszej codzi­en­noś­ci, w której banal­ność stanowi o całoś­ci egzys­tencji, nie było jedyną moją motywacją. Mając pełną świado­mość, że sfor­mułowany przez mnie komu­nikat artysty­czny w swoim obiek­ty­wnym przed­staw­ie­niu ma nikłe szanse, aby stać się zauważonym, postanow­iłam przy­dać mu wymi­aru spek­taku­larnoś­ci, a więc takiego, który przeczy powszech­ne­mu wyobraże­niu zobra­zowanych tu codzi­en­nych czyn­noś­ci, których główną cechą jest ich nieeste­ty­czność, zwycza­jność, a nawet jaskrawa brzy­do­ta. Zas­tosowanym przeze mnie zabiegiem „uświęt­ni­a­ją­cym”, który stał się leit­mo­tivem serii sześ­ciu prac, było uży­cie kon­fet­ti – ele­men­tu, który w aspekcie wiz­ual­nym legi­t­ymizu­je świąteczność zdarzenia. Zas­tosowany przeze mnie zabieg „uświęt­ni­a­ją­cy” i zarazem este­tyzu­ją­cy banal­ność, mam tu na myśli wypeł­ni­a­jące przestrzeń kon­fet­ti, ma jed­nak swo­ją nieco wcześniejszą his­torię. Wykony­wanie domowych obow­iązków – mycie podło­gi, mycie okien, este­ty­zowanie swo­jej cielesnoś­ci, przy­go­towywanie posiłku, pra­sowanie, czyszcze­nie toale­ty – zaczy­na nabier­ać innego znaczenia: wartość upły­wa­jącego cza­su wyz­nacza­ją banalne czyn­noś­ci. Odd­a­ję się nat­u­ral­nym domowym czyn­noś­ciom, ukazu­jąc je w sposób zwykły, a więc i uni­w­er­sal­ny. Istotę wydarzenia pod­kreśla­ją wzlatu­jące wokół kolorowe kon­fet­ti, które „nagradza­ją” mnie za wykony­wane czyn­noś­ci. Na każdym obra­zie mają one inną dom­i­nan­tę kolorysty­czną, wskazu­jąc nie tylko na zróżni­cow­anie tego niewyszukanego spek­tak­lu – budu­ją również dra­maturgię zdarzenia. W oglądzie, obraz w sen­sie ekspresyjnym, dzię­ki zas­tosowane­mu zabiegowi opada­jącego kon­fet­ti nagle się przemienia, aktor jed­nak pozosta­je niewzrus­zony, kon­tynu­u­jąc wykony­wane czyn­noś­ci. „Uszminkowana” banal­ność sta­je się świętem. Każde pomieszcze­nie, w którym wykonu­ję poszczególne czyn­noś­ci, trak­tu­ję jako residu­um codzi­en­noś­ci, w którym odby­wa­ją się mis­te­ria gotowa­nia, sprzą­ta­nia lub porząd­kowa­nia. To pod­niesie­nie mojej pra­cy do ran­gi znaczącego wydarzenia jest również pewnego rodza­ju nagrodą dla kobi­ety, która nie zawsze jest w stanie podołać prz­eras­ta­ją­cym ją obow­iązkom. Tymi dzi­ała­ni­a­mi dostar­czam sobie okazji do przy­pad­kowych przemi­an i przy­jem­noś­ci zarazem (ide­owych i este­ty­cznych). Moja postawa na obra­zie jest jed­nak ambi­wa­lent­na. Wydźwięk kry­ty­czny (wykony­wane czyn­noś­ci mają charak­ter nieskom­p­likowany i służeb­ny) miesza się z wyraźnym sza­cunkiem dla dobrze, a nawet per­fek­cyjnie spełnionych codzi­en­nych obow­iązków. Chcę na tych obrazach być zauważona jako kobi­eta, jeśli nawet nie wyjątkowo spełniona i szczęśli­wa, to na pewno niedotknię­ta złym losem czy krzy­wdą.

Pro­ces twór­czy pod­czas real­iza­cji tego zamierzenia pole­gał na rejes­tracji codzi­en­nych rytu­ałów w różnych przestrzeni­ach domowych z uży­ciem „rek­wiz­ytów”. Założe­niem, jak to pod­kreśliłam wyżej, nie była insc­eniza­c­ja, a doku­men­tac­ja poszczegól­nych aktów porząd­kowa­nia przestrzeni, w których się zna­j­dowałam. Kat­a­l­o­gowane czyn­noś­ci, dzię­ki ich wyspecy­fikowa­niu, mają nabrać pon­ad­cza­sowego charak­teru, stać się pier­wszym rozdzi­ałem albu­mu Z kat­a­logu czyn­noś­ci uroczystych, który w mojej intencji będzie równie ważny jak album zdjęć ukazu­ją­cych wydarzenia rodzinne (spotka­nia, wyciecz­ki za mias­to, urodziny, pogrze­by, ślu­by etc). Ponieważ każde z dzi­ałań było wyko­nane za pomocą odpowied­nich przyrządów (rek­wiz­ytów), które jako kon­tra­punkt głównej real­iza­cji, wyłąc­zone ze swo­jej służeb­nej roli, zostały ukazane osob­no jako przed­mio­ty ważne, pomoc­ne, a nawet niezbędne w domowych czyn­noś­ci­ach – dodatkowo przed­mio­ty te uzu­peł­ni­a­ją całość arte­fak­tu. Przed­staw­ione rek­wiz­y­ty, wyab­stra­howane z rzeczy­wis­toś­ci domowej, dodatkowo zacy­towane są w małych ramkach, stanow­iąc kolekcję nic niez­naczą­cych przed­miotów, które zysku­ją charak­ter ekskluzy­wnoś­ci i nabier­a­ją szczegól­nego sta­tusu. Nie da się prze­cież zaprzeczyć, że człowiek szanu­je je tylko ze wzglę­du na ich użyteczność, się­ga po nie bezwied­nie, zwraca­jąc na nie uwagę tylko w chwili, kiedy nie może ich znaleźć. Zilus­trowane narzędzia zostały przeze mnie umieszc­zone jako miniatu­ry również w ramkach wod­nych z pły­wa­ją­cy­mi w środ­ku kawałka­mi kon­fet­ti, przez co chci­ałam dokon­ać aktu dowartoś­ciowa­nia lekce­ważonych na co dzień „pomoc­ników” moich domowych czyn­noś­ci. Ponieważ ram­ki, w których zna­j­du­je się poszczególne obiek­ty, obra­ca­ją się wokół włas­nej osi, widz ma możli­wość pode­jś­cia do obrazu i obróce­nia go, a tym samym poruszenia wzlatu­ją­cych kawałków papieru i w tym geś­cie odd­a­nia, we włas­nym imie­niu, „spraw­iedli­woś­ci” rzec­zom codzi­en­nego użytku. Ten mikroświat przed­miotów zosta­je przeze mnie „ustanowiony” jako słown­ik kryją­cy w sobie znaczenia poszczegól­nych czyn­noś­ci, które są zarazem plas­ty­cznym i nar­ra­cyjnym kon­tra­punk­tem ekspresyjnych przed­staw­ień wielko­for­ma­towych fotografii.

W sferze ide­owej real­iza­c­ja ta okaza­ła się niespodziewanie dobrym sposobem na doko­nanie rewiz­ji włas­nych poglądów na konieczność codzi­en­nego wykony­wa­nia określonych czyn­noś­ci, które niczym wskazów­ki zegara odmierza­ją upły­wa­ją­cy czas. Uznałam, że należy zadać sobie pytanie, co jest istotne w życiu człowieka. Moja odpowiedź: to, co go określa – jego wiedza, wrażli­wość, poczu­cie bez­pieczeńst­wa, iden­ty­fikac­ja z konkret­nym miejscem na zie­mi, a o każdy z wymienionych aspek­tów należy dbać. Okaza­ło się, że moje życie jest również związane z pro­ce­sem pielę­gnacji przestrzeni, w której się odna­j­du­ję i mimo że porząd­kowanie odby­wa się mechan­icznie, ma nieza­przeczal­ny wpływ na budowanie otacza­jącego mnie ładu. Przekon­ałam się również, że to codzi­en­ność w swych prze­jawach jest czys­ta, żywa, najbardziej porusza­ją­ca, cho­ci­aż w więk­szoś­ci opinii bywa nieza­uważal­na i lekce­ważona. Dbam o swo­ją domową rzeczy­wis­tość, ponieważ w niej funkcjonu­ję i jest dla mnie waż­na. Myjąc podłogę czy san­i­tari­aty zapew­ni­am sobie poczu­cie bez­pieczeńst­wa wynika­jące z higieny; gotu­jąc, dostar­czam sobie satys­fakcji wynika­jącej z jedzenia smacznych potraw; este­tyzu­jąc swo­je ciało, zapew­ni­am sobie lep­sze samopoczu­cie i pewność siebie lub co najm­niej apro­batę swo­jego wyglą­du.

Zatem czyn­noś­ci, które zostały spisane w kat­a­logu obow­iązków kobi­ety, w powszech­nej opinii oce­ni­ane jako deprecjonu­jące ją, a w każdym razie mające wpływ na upośledze­nie jej społecznej roli, ja poj­mu­ję i odbier­am jako kat­a­log uroczystych chwil mojego codzi­en­nego życia, które odczuwam we wszys­t­kich jego prze­jawach jako wyjątkowe, bard­zo oso­biste, doj­mu­jące – jedyne, jakie mam. Jeśli więc wykonu­jąc proste i pomoc­nicze w charak­terze czyn­noś­ci, pełnię w tymże życiu służeb­ną rolę, to jest to „dyżur” na rzecz egzys­tencji – mojej egzys­tencji.

Aga­ta Szu­ba